„Upiorne wieści” – bez angielskiego ani rusz…

Za nami kolejny dzień w Ploieszti. Pracowity dzień, bo naszym zadaniem było opracowanie materiałów dotąd zebranych. Podzieleni na grupy, współpracując z kolegami z Rumunii, przygotowaliśmy hasła i rozegraliśmy kalamburowy turniej. Później powstały gry planszowe wokół tematu projektu. Pomysłów było mnóstwo, lecz zadanie do łatwych nie należało. Utrudniała je konieczność używania języka angielskiego. Ale przecież po to tu jesteśmy, żeby tę umiejętność ćwiczyć.

Charakteryzacja postaci przed opracowaniem kolejnych kroków do flash-moba przyniosła nam wiele radości i zbliżyła młodzież z obu szkół.

Popołudnie zaplanowali nam przyjaciele z Ploieszti. Najpierw odwiedziliśmy Muzeum Zegarów. Historię eksponatów poznawaliśmy po angielsku, co wymagało skupienia i uwagi. Ale było warto.

Później wybraliśmy się do Floresti, gdzie zobaczyliśmy ruiny zamku. Tam „czarownice z Polski” zorganizowały sesję fotograficzną i popołudniowy „zlot” pod kasztanowcami. Czas na łonie przyrody był okazją do poszerzania angielskiego słownictwa nazywającego zioła, kwiaty i inne dary natury.

W końcu współczesna czarownica musi być światowa, czyż nie?

Jutro ruszamy na podbój stolicy Rumunii – Bukaresztu.

« 2 z 3 »