8 kwietnia, tak jak tysiące nauczycieli w całej Polsce, przyłączyliśmy się do akcji protestacyjnej zainicjowanej przez ZNP oraz FZZ. My, czyli 21 na 37 nauczycieli zatrudnionych w szkole w Rozdrażewie. Zrobiliśmy to, ponieważ wierzymy, że taka determinacja środowiska nauczycielskiego nie może przejść niezauważona. Byłoby nam wstyd, gdyby koleżanki i koledzy walczyli, a my, jak gdyby nigdy nic, udawalibyśmy, że nic się nie dzieje. To, że mieszkamy i pracujemy w małym środowisku, nie zwalnia nas z myślenia i dostrzegania błędów kolejnych nieprzemyślanych reform i konsekwencji, jakie ponoszą za nie uczniowie i nauczyciele. Widzimy, jak ciężko muszą pracować siódmo- i ósmoklasiści, których w wielu przypadkach przerasta przeładowany program. Jak nieprzemyślane są podstawy programowe, napisane na kolanie i wprowadzone w rewolucyjnym tempie i wreszcie w tym wszystkim my – nauczyciele, na których nakłada się coraz więcej obowiązków i poddaje ciągłej presji oceny ze strony uczniów, rodziców władz oświatowych, samorządowych. Dla nikogo z nas nie była to łatwa decyzja, ale czasem w życiu trzeba się i z takimi zmierzyć. Jeśli ktoś tego nie rozumie lub nie chce zrozumieć, to trudno. Nie damy sobie wmówić, że robimy coś przeciwko uczniom, jak sugeruje nam rząd i niektóre media. To nie my odkładaliśmy rozmowy, lekceważąc przekazywane sygnały. Informacje o możliwości strajku w czasie egzaminów podawane były od wielu miesięcy, to rząd nie zrobił nic, aby na czas dogadać się z nauczycielami. Teraz wmawia się opinii publicznej, jacy to nauczyciele są źli, bo jesteśmy konsekwentni, bo walczymy o dobro polskiej szkoły, bo zależy nam na tym, żeby wreszcie kolejne rządy zaczęły poważnie rozmawiać o edukacji, ale tak mądrze, rzetelnie, a nie traktowały nas jak kartę przetargową w kolejnych wyborach. My tylko chcemy godnie żyć, uczciwie wykonywać pracę, którą wybraliśmy i nie zastanawiać się, czy wystarczy nam do pierwszego. Politykę zostawiamy politykom. Jesteśmy tylko nauczycielami, którzy mają odwagę iść pod prąd solidarni z własnym środowiskiem. A dzieci i młodzież, cóż, kto wie, z kogo w przyszłości będą dumni i jak nas ocenią. Pozostawmy to im, nie próbujmy nimi manipulować. Dajmy im samodzielnie myśleć i dokonywać wyborów, np: czy warto walczyć o swoje przekonania i wyciągać życiowe wnioski. To najlepsze, co możemy dla nich w tej sytuacji zrobić. Na to, co powiedzą rodzice, też nie mamy wpływu. Możemy jedynie liczyć na ich wychowawczą mądrość i mieć nadzieję, że zanim zaczną przy dzieciach lub z dziećmi rozmawiać o sytuacji w szkole, dobrze się zastanowią, jakie wartości chcą im przekazać, bo wśród nich jest na pewno wielu przyszłych nauczycieli, którzy, mamy nadzieję, nie będą nigdy musieli podejmować takich decyzji, jak my dzisiaj.